Co wziąć dla dzieci zimą w góry? Nocowanie w schronisku

To było trochę wyzwanie, bo spakowaliśmy się w czwórkę w jeden duży plecak 40-litrowy na dwa dni do schroniska, gdzie nocowaliśmy. Mamy dwójkę dzieci: Lila chodząca samodzielnie (5 lat) i Matysia (prawie 3), głównie jeszcze siedząca w nosidle. Ja niosłam duży plecak, a Mateusz naszą młodszą córkę, która z nosidłem turystycznym waży zdecydowanie więcej niż nasz bagaż.

Dodatkowo trochę rzeczy wrzuciliśmy do przegródek nosidła turystycznego i starsza córka, Lila miała swój mały plecak. Dlatego optymalizacja i minimalizm wkroczyły bardzo, bardzo.😁

Ten wpis jest powiązany z naszą wizytą na Bacówce na Wierchomli, o którym pisałam tutaj.



Ekwipunek dziecięcy:

Trafił nam się bardzo mroźny, ale na szczęście słoneczny dzień pod koniec grudnia. Było mnóstwo śniegu. Tak ubraliśmy dzieci na szlak w górach przy -10 C🥶. Warstwowo. Tych warstw było sporo, bo odczuwalna temperatura była jeszcze niższa.
Na szlak na Bacówce w Wierchomli, gdzie nocowaliśmy, wzięliśmy po raz pierwszy raczki dziecięce dla naszej 5-letniej Lili. Trochę obawiałam się, że nie będzie umiała w nich chodzić, ale sprawdziły się super. Bardzo się przydały na oblodzonych odcinkach na szlaku, a sama Lila bardzo się cieszyła z kolców na butach.

– koszulka termiczna z wełny merino,
– cienkie skarpetki z wełny merino (te polecam, bardzo dobra cena w stosunku do jakości. Mają w składzie aż 72,5% wełny merino i są cieniutkie, jednak ostrzegam, że nie nadają się do biegania, bo są dość śliskie),
– druga para skarpetek długie trekkingowe dla dzieci (na przykład takie),
– grubsze legginsy polarowe,
– bluza polar,
– czapka z szalikiem, czyli kominiarka, u nas firmy Reima,
– kombinezony zimowe,
– cienkie rękawiczki wełniane dwupalczaste,
– druga para rękawiczek: wodoodporne funkcyjne z polarem w środku, też firmy Reima,
– buty śniegowce, Decathlon,
– raczki dziecięce. Jeszcze w tamtym roku szukaliśmy raczek dziecięcych dla dzieci i nie mogliśmy takich znaleźć, ale na szczęście Ojciec Mateusz je odnalazł na Allegro (kupiliśmy te i super się sprawdziły)
i stuptuty dla Lili,
– nosidło turystyczne dla Matysi z dodatkową warstwą koca.😉

Dodatkowo na szlak:

– zupa w termosie obiadowym, którą zjedliśmy po przyjeździe na parking (skąd ruszyliśmy do schroniska),
– sztyft na mróz do smarowania (Mustela w zestawie z kremem jest genialny i zajmuje tyle miejsca co paczka zapałek. Moje dzieci nie lubią kremów i ten sztyft sprawdza się super) ,
– plecak dziecięcy z suchymi przekąskami, który niosła Lila,
bidon termiczny z ciepłą herbatą malinową razy dwa,
– dodatkowo miałam termos z gorącą herbatą, gdyby ciepłego napoju zabrakło,
– mały lunchbox z naleśnikami na trasę, który zrobiłam przed wyjazdem,
– jedne sanki plastikowe i dwa razy jabłuszko przyczepione do mojego plecaka. Sanki się przydały pod schroniskiem, jak i w drodze powrotnej, gdzie Lila większość trasy zjechała.
– ogrzewacze do rąk.

Co do schroniska?

Do schroniska dla dzieci na dwa dni spakowaliśmy niezbędne rzeczy. Głównie ubrania, ale zmieściliśmy też parę gier i małych zabawek dla dzieci. Wzięliśmy też suche przekąski (typu batoniki muesli, czy ciastka), ale za mało, więc głównie stołowaliśmy się przez dwa dni w schronisku w kuchni. Teraz wzięłabym zdecydowanie więcej produktów instant, które można zalać wrzątkiem (budynie, kisiele, czy jakaś owsianka).
– pantofle,
– jedna ciepła piżama. Obawiałam się, że będzie zimno nocą w schronisku (2 lata temu nocowaliśmy w schronisku w zimie i po wygaśnięciu pieca w środku nocy robiło się zimno). Na szczęście w Bacówce na Wierchomli było bardzo ciepło.
– dwie koszulki, dwie pary spodni, dwa pary majtek i dwie pary skarpetek. Dla kogoś może wydawać się to minimalistyczne, ale trzeci zestaw (awaryjny) dzieci miały na sobie. Stwierdziłam, że w razie jakiejś awarii przepiorę rzeczy i wysuszę na kaloryferze. Zależało mi, by wziąć jak najmniej rzeczy,
– dodatkowa bluza polarowa,
– gry kieszonkowe (o małych grach pisałam ostatnio w prezentowniku dla dzikich dzieci) i planszówka w worku strunowym, by zajmowała jak najmniej miejsca,
– kredki i blok,
– mała plastelina,
– suche przekąski
– mała apteczka.

Co mogliśmy jeszcze wziąć?


– kijki trekkingowe dla dzieci (mamy, ale Lila nie umie jeszcze z nimi chodzić, więc w naszym przypadku byłoby to zbędne),
– ocieplacz na nosidło turystyczne dla Matysi (nie mamy, dlatego okryliśmy Matysię dodatkowo kocem, by było jej ciepło. Dziecko siedzące szybciej się wyziębia niż chodzące na szlaku).

Ufff, to chyba tyle. Jeśli macie jakieś pytania, to śmiało pytajcie w komentarzach. Chętnie odpowiem!🙂

Linki w tym wpisie, to linki afiliacyjne. To znaczy, że jeśli dokonasz zakupu klikając w nie, to ja otrzymam z tego niewielką prowizję (nie wpływa to na cenę którą Ty zapłacisz), a dla mnie to znak, że docenisz moją pracę jaką stworzyłam w napisanie tego posta.

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Looking for Something?